Wkrótce będzie za późno, czeka nas tragedia, apokalipsa (…) nie ma innej drogi jak odejście od spalania węgla, ropy i gazu, tylko dekarbonizacja – apelują autorytety w dziedzinie ochrony środowiska. Polska nie tylko nie podejmuje działań, aby zatrzymać zmiany klimatu, lecz ma całkiem inne stanowisko. Czy na grudniowym Szczycie Klimatycznym COP24 w Katowicach Polska zamierza negować kryzys klimatyczny?
9 sierpnia w Katowicach centrale związkowe zorganizowały konferencję Pre_COP24, na której byli obecni między innymi Wiceministrowie Środowiska i Energii. Jednym z zaproszonych gości był znany negacjonista klimatyczny, William Happer, emerytowany profesor Uniwersytetu Princeton. Twierdzi on, że dwutlenek węgla jest „demonizowany” a ludzkość wcale nie wpływa na zmiany klimatu. To skandaliczne twierdzenie, całkowicie niezgodne ze stanowiskiem współczesnej nauki, powtórzył w Katowicach.
Prof. Piotr Skubała, z Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Śląskiego przypomina, że 97% prac naukowych dotyczących klimatu zgadza się, że globalne ocieplenie ma miejsce i jest spowodowane emisją dwutlenku węgla przez ludzi. Od NASA po Polską Akademię Nauk, nie ma żadnej instytucji naukowej, która by się z tym nie zgadzała.
Nigdy w historii ludzkości nie byliśmy, jako gatunek w takim momencie i miejscu. Nigdy jeszcze za naszej bytności na tej planecie nie staliśmy wobec takiego wyzwania – podkreślał prof. Skubała podczas briefingu prasowego organizacji społecznych.
Nie pozostawia złudzeń, że aby zapobiec katastrofie klimatycznej trzeba zacząć działać jak najszybciej. Przywołując słowa kardynała Petera Turksona wypowiedziane na seminarium w Watykanie, profesor Skubała podkreśla, że ocieplenie klimatu i podnoszenie stanu mórz, prowadzi do zagrożenia ludzkiej egzystencji.
Profesor Skubała ostrzega, że negując kryzys klimatyczny, Polskę, jako kraj piastujący prezydencję czeka kompromitacja. Według zapowiedzi, zamiast wspierać przeciwdziałanie postępującym zmianom klimatycznym i łagodzić ich skutki, Polska będzie prezentować własne stanowisko, odmienne od postanowień m.in. Unii Europejskiej, Rady Europy czy Komisji Europejskiej, mimo, iż podpisała ramową konwencję ds. ochrony klimatu oraz ratyfikowała Porozumienie Paryskie o ochronie klimatu.
Poważne obawy o powodzenie szczytu klimatycznego COP24 budzi promowane na konferencji stanowisko, że emisji dwutlenku węgla nie należy redukować, a jedynie doprowadzić do równowagi między emisją a pochłanianiem. Miałyby zapewnić to między innymi leśne gospodarstwa węglowe. Ten pomysł byłego ministra Jana Szyszko był wielokrotnie krytykowany przez licznych ekspertów jako nieracjonalny – aby zrównoważyć emisje Polski, należałoby obsadzić lasami powierzchnię 3,5 krotnie większą, niż nasz kraj, a samych drzew – nie wycinać. Mimo to popiera go wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski, który zapowiedział, że celem polskiej prezydencji będzie zabezpieczenie polskiego przemysłu i tego, by każdy kraj wybierał miks energetyczny według własnego uznania.
Trudno nie odnieść wrażenia, że za szumną deklaracją obrony prawa do decyzji każdego kraju o wyborze miksu energetycznego stoi w gruncie rzeczy obrana polskiego „biznesu jak zwykle” czyli energetyki opartej na węglu - komentuje Diana Maciąga ze Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. – To właśnie „biznes jak zwykle” oparty na spalaniu paliw kopalnych powoduje globalne ocieplenie. Zatrzymanie wzrostu średniej temperatury globu dużo poniżej 2˚C wymaga głębokiej transformacji energetycznej, w tym zamykania elektrowni węglowych. Jak podaje raport Climate Analytics, dla krajów OECD datą graniczą powinien być rok 2035, dla Polski może być to już rok 2030. Tymczasem zamiast odchodzić od elektrowni, u nas buduje się nowe. Skandalicznym przykładem jest nowy projekt budowy Elektrowni Ostrołęka C o mocy 1000MW całkowicie niekompatybilny z ochroną klimatu. Stanowi on nie tylko zagrożenie dla zdrowia i środowiska, ale też dla krajowej energetyki. Jest to także blokada rozwoju czystej energetyki na dekady, w tym tysięcy nowych miejsc pracy w sektorze OZE, i drogi prąd dla odbiorców – wymienia Diana Maciąga.
Według Stowarzyszenia projekt skazany jest na porażkę, marnowana jest prawdziwa szansa na rozwój społeczno-gospodarczy regionu i energii opartej na efektowności energetycznej i OZE.
- Kryzys klimatyczny jest faktem. Jako mieszkańcy Górnego Śląska jesteśmy o tym przekonani, podobnie jak środowisko naukowe. Potrzebujemy radykalnych działań w zakresie zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych, bo źródłem wzmożonej emisji jest człowiek i jego działalność – mówi Patryk Białas, Prezes Stowarzyszenia BoMiasto i koordynator Sieci Spikerów Klimatycznych. - Prelegentem na Pre-COP24 jest prof. William Happer, który neguje zamiany klimatu. Obawiamy się, że to zapowiedź kierunku stanowiska Polski na grudniowy Szczyt Klimatyczny. Potrzebujemy polityki klimatyczno-energetycznej kraju. Śląsk potrzebuje okrągłego stołu w sprawie odejścia od węgla w kierunku zielonej energetyki –wylicza Białas.
Nowe inwestycje w odnawialne źródła energii oznaczają też wbrew temu, co komunikuje rząd, wzrost zatrudnienia. Eksperci firmy Bergman Engineering, która specjalizującej się w rekrutacji inżynierów, szacują, że sektor OZE może potrzebować nawet 7 tysięcy inżynierów. Pracę przy nowo powstających obiektach w sektorze Odnawialnych Źródeł Energii znajdą zarówno projektanci, jak i osoby do prac wykonawczych m.in. spawacze, hydraulicy, monterzy, budowlańcy czy pracownicy nadzoru budowlanego.
Według statystyk prowadzonych przez IEO do końca 2014 r. energetyka odnawialna stworzyła da w Polsce ok 33,8 tys. miejsc pracy. Najważniejszym źródłem zwiększenia zatrudnienia w energetyce odnawialnej jest krajowa produkcja urządzeń. Realizacja tego scenariusza pozwoliłaby podnieść zatrudnienie w energetyce (z uwzględnieniem energetyki konwencjonalnej, w tym węglowej) ze 168 tys. w 2010 do 173 tys. w 2030. Jeżeli natomiast w dalszym ciągu będzie kontynuowana dotychczasowa polityka energetyczna może to doprowadzić do spadku zatrudnienia w całej energetyce o 79 tys. miejsc pracy.
„Jeśli jest w klasie jeden prymus, to kiedy obliczymy średnią, nie możemy mówić o postępie w całej klasie. O postępie możemy mówić wtedy, jeśli podniesiemy poziom rozwoju całej klasy. A więc Unia nie może chcieć być prymusem wbrew innym krajom, które w kwestii ochrony środowika mają większe znaczenie” – powiedział na Pre_COP24 Tobiszowski.
Z ochroną klimatu rzeczywiście jest jak z nauką. Prymusi, czyli ci, którzy rozwijają innowacyjne technologie, mają w życiu ułatwiony start. Natomiast szkoła, która zamiast pomagać słabym uczniom podciągnąć się w nauce równa w dół karząc najlepszych i usprawiedliwiając uczniów „dwójkowych” - to fatalna szkoła. Nie zgadzamy się, by Polska odgrywała taką rolę - podsumowuje Diana Maciąga.
Więcej informacji: Patryk Białas, stowarzyszenie BoMiasto, koordynator Sieci Spikerów Klimatycznych Katowice, patrykbialas@gmail.com
Diana Maciąga, Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, dina@pracownia.org.pl