Podczas gdy Orlen negocjuje z GE Power kwestie wycofania się z umowy, w sprawie Ostrołęki C pojawia się nowa zagadka: co się stało z wartym 100 mln dolarów kotłem do elektrowni wyprodukowanym w chińskim mieście Wuhan? O sprawie pisze Wysokie Napięcie.
Chińskie miasto Wuhan ma szansę zyskać w Polsce sławę nie tylko jako źródło koronawirusa. Tamtejsza fabryka GE miała dostarczyć do Polski serce ostrołęckiej elektrowni. Kocioł wykonany w Chinach miał zostać zamontowany w listopadzie, ale najprawdopodobniej jeszcze nie dotarł do Polski. Sprawę celnie podsumowuje Rafał Zasuń z portalu Wysokie Napięcie, oddajmy mu zatem głos:
To nie jest jakiś tam zwykły kociołek, tylko najwyższej klasy produkt myśli metalurgicznej z wysokogatunkowej skali, który może kosztować nawet 100 mln dol. Zgodnie z harmonogramem produkcja kotła powinna się już kończyć. Ale ani General Electric, ani Orlen nie chciały nam udzielić dokładnych informacji, co się z nim stało. Wiemy tylko tyle, że raczej nie ma go jeszcze w Polsce. Cała nadzieja w tym, że złośliwy wuhański mikrob choć raz zrobił coś pożytecznego i opóźnił produkcję kotła, dzięki czemu koszty będą mniejsze.
A jeśli kocioł jest już gotowy, to proponujemy mimo wszystko przywieźć go do Polski. Jest transportowany po prostu jako płyty stali, więc można go pociąć i zrobić piękne łuki triumfalne na setną rocznicę bitwy warszawskiej, ze stosowną inskrypcją. Ewentualnie przetopić na ordery i odznaczenia.
Redaktor Zasuń rzuca też nowe światło na koszty poniesione na budowę. Najwięcej, bo ponad 400 mln zł z wydanego miliarda miało kosztować wykonanie fundamentów pod budynek kotła, turbozespołu i chłodni kominowej. Konstrukcja miała być gotowa w lipcu.
Być może Orlen nie będzie musiał płacić kar za zerwanie umowy z GE, gdyż do kontraktu wpisano tzw. klauzulę interesu publicznego. Oznacza to, że spółki Enea i Energa, a obecnie jej właściciel – Orlen – będą musiały pokryć jedynie wszystkie koszty jakie poniosła amerykańska firma do momentu polecenia zaprzestania prac w połowie lutego 2020 r. GE Power dostało dotąd na budowę 600 mln zł zaliczki.
Części do elektrowni miały zostać sprowadzone z Chin, Indii, Niemiec, Francji, Szwajcarii, Austrii i Polski.