Wczytywanie...

Dostawy węgla z polskich kopalń nie pokryją zapotrzebowania Ostrołęki C. Biorąc pod uwagę lawinowy wzrost importu z Rosji oraz fakt, że kupuje go też Ostrołęka B należy założyć, że to właśnie z tego kraju będzie pochodził węgiel do ostrołęckiej elektrowni.

W grudniu 2018 Energa zawarła porozumienie z Polską Grupą Górniczą na dostawy węgla do Elektrowni Ostrołęka C. Dotyczy ono jednak jedynie 2 mln ton węgla rocznie, co nie pokrywa zapotrzebowania nowej instalacji na ten surowiec. Zgodnie z szacunkami Ostrołęka C ma spalać 3,285-4,015 mln ton węgla kamiennego w skali roku. Oznacza to, że brakuje jeszcze ok. 1,3-2 mln ton tego paliwa. Biorąc pod uwagę lawinowy wzrost importu węgla do Polski należy założyć, że brakujący węgiel dla Ostrołęki C będzie pochodził z zagranicy. Jest to całkowicie sprzeczne z zapewnieniem Polsce niezależności i bezpieczeństwa energetycznego.

Węgiel kamienny z Rosji już dziś przyjeżdża do Ostrołęki drogą morską z portów w Gdańsku i Elblągu oraz dalej drogą kolejową. Jak informuje Dziennika Gazeta Prawna, Ostrołęka B od 2005 r. sprowadza rosyjski węgiel i – jak wykazała kontrola NIK - mogła przepłacić za niego nawet 19 mln zł. W ten finansowy skandal zamieszany jest Edward Siurnicki, który do 13 maja 2019 r. był prezesem Elektrowni Ostrołęka sp. z o.o

Podnoszony przez Ministra Tchórzewskiego argument o niezależności energetycznej osiąganej dzięki powstaniu w północno-wschodniej Polsce kolejnej elektrowni, traci na wartości, jeśli od samego początku jej budowy i eksploatacji, Ostrołęka C zostanie uzależniona od zakupu rosyjskiego węgla.

Problem ten dotyczy całej energetyki węglowej. Import paliwa z zagranicy rośnie lawinowo. Paliwo jest sprowadzane z tak odległych krajów jak USA, Australia czy Kolumbia, jednak większość importowanego węgla pochodzi zza wschodniej granicy. W rekordowym roku 2018 na potrzeby energetyki i ogrzewania sprowadziliśmy do Polski w sumie 19,6 mln ton węgla, z czego prawie 13,5 mln ton z Rosji. Jak podaje portal Wysokie Napięcie kosztowało nas to ponad 7 mld zł, z czego rosyjskie firmy zarobiły na polskiej energetyce 3,4 mld.

W sumie energetyka sprowadziła i spaliła w 2018 r. 2,5 mln ton importowanego węgla, pięć razy więcej niż w 2017 r. Zgodnie z zasadą „jeśli nie mogę czegoś zwalczyć, muszę to polubić, import awansował do rangi „dbania o bezpieczeństwo energetyczne kraju” – czytamy na portalu.

Wszystko wskazuje na to, że sytuacja nie zmieni się również w tym roku. Według Eurostatu w okresie od stycznia do marca 2019 import węgla do Polski wyniósł 4,58 mln ton, czyli o 270 tys. ton więcej niż rok wcześniej. 3,15 mln ton, czyli 69% całego importu pochodziło z Rosji. Rosyjskie władze stawiają sobie za cel zwiększenie eksportu węgla do innych krajów, w tym do Polski.

Rosjanie mówią, że zachodnie rynki, które docelowo będą odchodziły od paliw kopalnych, na dłuższą metę nie są dla nich priorytetowe. Polska cały czas jest wyjątkiem, bo 80 proc. energii elektrycznej produkujemy z węgla - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".

Z kolei Wysokie Napięcie zwraca uwagę, że ratunkiem przed uzależnieniem od zagranicznego węgla jest inwestowanie w energetykę odnawialną:

Jednym z powodów dla których kraje zachodniej Europy tak mocno inwestowały w OZE był właśnie słony rachunek za import paliw kopalnych, pogarszający bilans handlowy.

Z analizy przeprowadzonej przez Krakowski Instytut Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią, który zajmuje się ekonomiką energetyki i górnictwa wynika, że import miałów energetycznych będzie nieuchronnie rósł. W 2020 r. wzrośnie do 3,5 mln ton, w „najgorszym” 2024 r. wyniesie aż 4,4 mln ton, dopiero po 2025 zacznie spadać, bo część starych bloków energetycznych przejdzie na energetyczną emeryturę.

Na marginesie należy dodać, że również sprowadzanie węgla do Ostrołęki ze Śląska nie znajduje uzasadnienia. Jak wyliczył jeden z akcjonariuszy Enei, sam koszt transportu węgla z tak daleka to nawet 1,50 – 2 zł za GJ wyprodukowanej energii. Nawet pomijając koszty dla zdrowia i środowiska oraz rosnące ceny wydobycia węgla i uprawnień do emisji gazów cieplarnianych, budowanie elektrowni węglowej w lokalizacji oddalonej od źródła paliwa jest całkowicie pozbawione sensu.

FILM

Niewygodna prawda o węglu, rozmowa z dr. Michałem Wilczyńskim

Zasoby operatywne węgla kamiennego w Polsce kurczą się w tak zastraszającym tempie, że około roku 2040 nie będzie złóż możliwych do wykorzystania – mówi dr Michał Wilczyński, były Główny Geolog Kraju, autor publikacji Instytutu na rzecz Ekorozwoju „Zmierzch węgla kamiennego w Polsce".

Przeczytaj także: